Jest to
smutny pajac, którzy rozpacza z powodu nieszczęśliwej miłości. I
głownie przez to zakładamy, że raczej nie uosabia on żadnych szczęśliwych uczuć.
Myślę, że
nieszczęśliwa miłość, po której człowiek czasem rozpacza to właśnie to co
sprawia, że nasze życie nabiera sensu. Gdybyśmy znali to uczucie tylko z tej
pozytywnej strony bardzo ciężko byłoby nam docenić jego wartość.
Kiedy myślę
o nieszczęśliwej miłości mam przed oczami pełne namiętności uczucie dwojga osób,
które w pewnym momencie urywa się i nie znamy jego zakończenia. To piękne.
Latami możemy to wspominać, wymyślać różne
scenariusze a także docenić obecną
sytuację. Popatrzeć na swoją drugą połówkę, która czule uśmiecha się do nas i
znać wartość tego uśmiechu.
Gdyby ta skazana na taką nazwę ,,nieszczęśliwa miłość’’ w
pewnym momencie nie dobiegła nagle końca tylko tworzyłaby przez życie spójną
całość wszystkich dni nie wiedzielibyśmy jak odnajdywać w niej radość. Znalibyśmy
uśmiechy, pocałunki, czułe gesty, namiętności ale czy gdybyśmy nie mieli
porównania wiedzielibyśmy ile dla nas znaczą?
Pierrot to taki symbol ,,nieszczęśliwej miłości’’
paradoksalnie ‘’nieszczęśliwej’’ bo tak naprawdę tej która dawała nam niegdyś
radość a później stałą się elementem życia dzięki któremu wiemy jak docenić
szczęście.
Kiedyś bardzo lubiłam taką piosenkę Brodki w której
śpiewała:
,,Kto z
miłości jeszcze nie umarł nie potrafi żyć,
Moje serce
kiedyś złamane mocniej kocha dziś’’
Myślę ,że
Pierrot jest bardzo pozytywną postacią. Wieszając go sobie na ścianie wiem, że
nie będzie przypominał mi o tym, że kiedyś w moim życiu jakiś związek zakończył
się smutkiem i rozpaczą ale o tym, że dzięki niemu mogę docenić swoje obecne szczęście :)
Pozdrawiam Was cieplutko :)
Oliwka
piękny post Oliwio :)))
OdpowiedzUsuńgłos z tel córki wysłany:)))
Twoje Pierroty są po prostu cudne.
OdpowiedzUsuńTwoje Pierroty są po prostu cudne.
OdpowiedzUsuńwspaniały wpis i Pierroty cudne...
OdpowiedzUsuńW przeciwieństwie do potocznych wyobrażeń Twoje Pierroty wywołują uśmiech na twarzy. Są piękne. Pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńpięknie napisałaś, śliczne prace tworzysz, pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita!
OdpowiedzUsuńAch te rzęsy i usteczka, pięknie wyszło:-) Jednak mimo wszystko jakoś pierroty do mnie nie przemawiają, choć post bardzo ładnie napisany. Nigdy nie darzyłam ich jakimś sentymentem i ta przypadłość już mi chyba pozostanie;-)
OdpowiedzUsuńJak zawsze wykonane wspaniale, nie do końca do mnie przemawiają pierroty, jednak Twoje wykonanie jest godne podziwu :).
OdpowiedzUsuńZajrzałam tu pierwszy raz (trafiłam tu z bloga Przystanerk aniołowo) i po zobaczeniu pierwszego zdjęcia wstrzymałam oddech :O Matko kochana jakie te Pierroty piękne! Zdecydowanie będę do Ciebie zaglądać :) Pozdrawiam serdecznie!!
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś. Czytając ten post, poczułam się jakbym o sobie czytała. To znaczy, spotkałam już w życiu swojego Pierrota. Te Twoje z masy solnej są śliczne:)
OdpowiedzUsuńPierroty są cudne, zresztą nie tylko one , aż do zakochania !
OdpowiedzUsuń