czwartek, 27 lutego 2014

Tłusty czwartek

Dziś wpadam na momencik.
Chciałam Wam pokazać anioła, którego dziś skończyłam. W początkowym zamyśle miał być różowy ale po pomalowaniu i przetarciach tak mi się spodobał, że za zgodą Pani, która go u mnie zamówiła został już taki brązowy :)
Efekt bardzo mi się podoba :)
A Wam?
Niedługo to już chyba w ogóle przestanę malować te anioły bo najbardziej podobają mi się takie wyjęte prosto z piekarnika :)

Poza tym pokażę Wam moje dzisiejsze obżarstwo ^^

Z 10 pączków dla męża zostawiłam tylko tyle :)

A i jeszcze na koniec chciałam się Wam pochwalić i prosić o radę.
Moja mama w zeszłym roku dostała od mojego brata takiego storczyka.
Jak był kupiony to miał tylko jedną łodygę z liśćmi po bokach, z których, z pod każdego wyrastał mały kwiatek.
Teraz wygląda tak jak na zdjęciu.

Wyrosły mu dodatkowe łodygi i te małe łodyżki na górze. Myślę, że obecnie jest o wiele ładniejszy niż na początku ale zastanawiam się czy górne łodygi z których sterczą takie jakby korzonki można uciąć i wsadzić w ziemię tak, żeby wyrósł mi drugi taki?


Na pewno wśród was są jacyś fascynaci roślin storczykowatych, na których ja wcale się nie znam więc byłabym wdzięczna za radę bo nie chciałabym czegoś popsuć.

Na dziś kończę.
Pozdrawiam Was cieplutko,
Oliwka ^^

środa, 26 lutego 2014

Aniołek i recenzja ,,Chaty'' W.P. Younga

Największą tragedią ludzi jest strata ich dzieci. To chyba najgorsze co może przydarzyć się w życiu człowieka i z czym ludzie prze wiele, wiele lat nie potrafią się pogodzić i zrozumieć dlaczego właśnie ich to spotkało.
Niekiedy nawet przestają wierzyć w Boga. Osobiście sama znam pewną kobietę, która po stracie dwojga, jedynych dzieci zwątpiła w jego istnienie. 

Piszę dziś o tym ponieważ aniołek, którego zobaczycie jest jednym z trzech zamówionych przez pewnego Pana, którego spotkała właśnie taka tragedia. Wiem, że jeden z nich (być może właśnie ten) zawiśnie w Warszawskim Hospicjum dla dzieci, w którym rodzice wieszają właśnie takie ozdoby na znak pamięci o swoich dzieciach, które odeszły. 




Myślę, że dla tych wszystkich osób (ale nie tylko) chciałam polecić książkę Paula Williama Younga pt. ,,Chata'', która na mnie zrobiła ogromne wrażenie. Polecam ją nie tylko osobom wątpiącym czy tym, którzy przeżyli życiowe tragedie. 
Myślę, że jest dla wszystkich, a jej przesłanie jest uniwersalne dla każdego z nas.

Niżej zamieszczam Wam, krótką recenzję, którą pisałam na poprawę jednego z przedmiotów.
Do tej pory jeszcze nie znam oceny więc możecie pobawić się w wykładowcę i powiedzieć mi czy wszystko z nią w porządku :)


Często zastanawiamy się kim jest Bóg? Jaki jest naprawdę? A w obliczu wielkich tragedii staramy się dociec, czy w ogóle istnieje.
Skoro jest tak miłosierny dlaczego pozwala abyśmy cierpieli i nie potrafi uchronić nas przed krzywdą?
Na te wszystkie pytania odpowiada nam ,,Chata’’ powieść kanadyjskiego pisarza Williama Paula Younga, która zawiera w sobie alegorię jego własnego życia. Początkowo pisarz nie miał zamiaru jej wydawać. Napisał ją jako prezent dla rodziny jednakże, kiedy coraz większe grono czytelników chwaliło powieść, postanowił zwrócić się do wydawnictwa. We wszystkie miejsca w jakie się udał odmawiano mu aż wydał książkę sam, dość chałupniczym sposobem. Obecnie na świecie sprzedało się już ponad 15mln egzemplarzy ,,Chaty’’.
Odnajdujemy w niej obraz Boga, który w sposób przystępny i zrozumiały uczy nas jak żyć i wybaczać. Nie są to jednak groźne kazania poparte biblijnym słowem ale rozmowy ciepłego, opiekuńczego człowieka, który pragnie abyśmy na podstawie jego wskazówek sami odnaleźli właściwą drogę.

Głównym bohaterem ,,Chaty” jest Mack, którego podczas rodzinnych wakacji spotyka okropna tragedia. Jego najmłodsza córka Missy zostaje porwana podczas chwili nieuwagi kiedy ojciec próbuje ratować inne z dzieci przed utonięciem. Jak się później okazuje dziewczynka zostaje bestialsko zamordowana w opuszczonej starej chacie pośród lasu a policja nie odnajduje jej oprawcy. Ojciec dziewczynki popada w depresje. Jego dotychczasowe życie zmienia się diametralnie i ma to ogromny wpływ na stosunki rodzinne a także postrzeganie przez niego wiary. Ogromny ból i poczucie winy wywołują u niego nienawiść do samego Boga.
Cztery lata po tragicznym zdarzeniu Mack dostaje tajemniczą wiadomość:
,, Mackenzie, minęło trochę czasu. Tęskniłem za Tobą. Będę w chacie w najbliższy weekend, jeśli chcesz się spotkać. -Tata"
Podpis ,,Tata’’ to określenie jakiego jego żona zwykła używać, mówiąc o samym Bogu.  Nasz bohater sądząc, że to perfidny żart, który mógł mu zafundować tylko morderca Missy w tajemnicy przed rodziną wyrusza w podróż. W Chacie jednak nikogo nie ma, a plamy krwi, które widzi na podłodze sprawiają, że w jego sercu otwierają się bardzo głębokie rany i pogrąża się w jeszcze większej rozpaczy. Nagle dzieję się jednak coś niesamowitego. Chata zmienia się nie do poznania, a drzwi otwiera mu Bóg w trzech osobach. Przez kolejne dni przechodzi terapię w której pomaga mu ,,Tata’’(Bóg Ojciec) zobrazowany jako czarnoskóra kobieta o rubensowskich kształtach, Jezus i skośnooka dziewczyna ,,Syrayu’’ (Duch Święty ).
Nasz bohater spędza wspólnie z nimi weekend, podczas  którego doznaje przemiany.  Zaczyna drogę przez cierpienie i rozpacz, które mają go zaprowadzić go głębszego poznania siebie i Boga a w końcu do wybaczenia, pojednania i miłości.

,,Chata’’ to opowieść o wielkim cierpieniu i stracie a także walce z samym sobą. Wyzbyta jest jednak tendencyjnych przekonań, instytucji i zamkniętych w określonych ramach ideologii.
To także opowieść o tym, że Bóg przychodzi do nas w najgorszych chwilach i nigdy nie zostawia nas samych jeśli tylko chcemy posłuchać jego rad, a zło jakiego doświadczamy, wykorzystuje z pożytkiem dla naszej duchowości.
Świętość tu  pokazana jest dla czytelnika łatwa w odbiorze, prosta i przyjemna. A sam Bóg jest ciepły, otwarty i bardzo ludzki.
Powieść uczy nas najważniejszych wartości bez względu na to czy jesteśmy chrześcijanami, ateistami czy wyznajemy inne przekonania. Przekazuje nam wiele dobrego i zmusza do refleksji nad własnym życiem, postrzeganiem świata a także stosunkami jakie panują między ludźmi. Stawia przed nami pytanie, jak w dzisiejszym życiu interpretujemy przykazanie miłości i jak bardzo zatraciliśmy właściwe postrzeganie religii w codziennym bycie.
Z pozoru mogłoby się wydawać, że jest to książka propagująca religię chrześcijańską, jednak  Bóg tam przedstawiony wcale nie nawołuje do wiernego przestrzegania biblijnych zasad ani nie jest srogim sędzią karzącym ludzkość za grzechy. Jego nauki są zaś tym co powinniśmy wyciągnąć z Biblii - esencją egzystencji.


Pozdrawiam Was serdecznie :)
Oliwka


niedziela, 23 lutego 2014

Uśmiechnięte pyszczki :)

Witajcie :)
Dziś wpadam pokazać Wam baranki, które ulepiłam kilka dni temu.
Post nie będzie długi ponieważ mieliśmy gości z okazji imienin mojego taty i troszkę łapie mnie zmęczenie.
W każdym razie skoro już jestem to chciałam Was prosić o pomoc.
W tym semestrze wszedł mi w plan zajęć przedmiot ,,media lokalne i środowiskowe''. Wykładowca na pierwszych zajęciach zapowiedział nam, że kto chciałby mieć więcej niż 3 musi przygotować prezentacje o wybranym medium lokalnym bądź środowiskowym. Prezentacja ta ma zawierać wszystkie wzmianki o danym medium w prasie, radiu, telewizji i internecie. Ja wybrałam media środowiskowe związane z rękodziełem tylko o ile w internecie mam mnóstwo blogów, stron i portali o tyle nie bardzo wiem czy w prasie i telewizji jest coś w tym temacie.
Troszkę wahałam się, własnie z tego względu, z wyborem tego tematu ale mój wykładowca powiedział, żebym dobrze poszukała i , że jeśli to mnie interesuje to najlepiej jesli właśnie to wybiorę.
Dlatego zwracam się do Was z prośbą jeśli znacie jakieś tematyczne gazety handmade, programy w telewizji albo może całe kanały poświęcone temu to piszcie :)  To byłaby dla mnie ogromna pomoc :)
Moja prezentacja będzie prezentowana na każdych zajęciach ponieważ wykładowca kazał nam podzielić prezentacje na 3 kategorię. W tą sobotę będziemy omawiać temat w prasie i radiu, na następnych zajęciach telewizje a później internet. Więc jeśli chodzi o prasę mam mało czasu.
Jeśli coś rzuciło Wam się w oczy to piszcie :)
Z góry bardzo dziękuję :))

Ale dobra może teraz już baranki.
baranki wielkanocne z masy solnej, baranki do koszyczka, cukrowy baranek, masa solna, alleluja,
baranki wielkanocne, upominki dla bliskich, baranek do święconki, masa solna, przepis na masę solną


Jeśli ktoś z Was chciałby zamówić baranki to z tych na zdjęciu jeszcze około 80% jest jeszcze dostępnych.
Co do ceny to widzę, że większość innych rękodzielników sprzedaje podobnie jak ja więc nie będę Was fatygować pisaniem na priv. Baranki są po 8zł+ koszt wysyłki.
Także jeśli macie ochotę to prawie wszystkie z widocznych na zdjęciach są gotowe do wysyłki.

Na dziś kończę.
Przepraszam za tą konsumencką notkę ale zauważyłam, że wiele osób pisze wiadomości, żeby zapytać jaka jest cena i czy są dostępne a później cisza. Może uważają, że to za drogo :)
W każdym razie w tym przypadku wolałam napisać tu.

Pozdrawiam Was cieplutko :)
I czekam na info o rękodzielniczych wzmiankach w mediach.
Oliwka ^^

piątek, 21 lutego 2014

Jak zasnąc z otwartymi oczami?


Witajcie :)
Jak już wiecie nie przeszłam do 3 etapu konkursu na Bloga Roku ale myślę, że nie ma co się załamywać. Każdy ma jakieś tam swoje preferencje i inne rzeczy mu się podobają. Jak już Wam pisałam ja już na 2 etapie czułam się zwycięzcą. Znalazłam się na 3 miejscu pierwszej dziesiątki blogów w kategorii Twórczość Artystyczna i to już było dla mnie ogromne wyróżnienie.
Wszystkim Wam jeszcze raz bardzo gorąco dziękuję za wsparcie i wysłane smsy! :)
 Miałam do Was napisać już parę dni temu ale ostanie dni lawirowałam między domem a Warszawą i nie miałam jak przysiąść spokojnie do komputera.
W sobotę zaczęłam nowy semestr na studiach. Nowe przedmioty, nowi wykładowcy.. Pojechałam tam pełna optymizmu i nadziei, że ten semestr będzie jeszcze lepszy niż poprzedni i z taką samą ciekawością świata i przyszłego zawodu będę chłonąć wiedzę. Niestety zastała mnie szara rzeczywistość ;/.
Pierwsza rzecz jaka jest dołująca to plan zajęć. Zarówno w sobotę jak i niedzielę zaczynam ćwiczeniami, następnie cały dzień wykładów i znów na samym końcu ćwiczenia. Wtedy kiedy mój mózg jest już wycieńczony doszczętnie. Nie wiem kto układa ten plan ale nie miał na celu zmotywowania nas do nauki.
Powiem Wam nawet, że zajęcia są tak rozwijające, że dokonałam odkrycia! Pewnie nikt by się tego nie spodziewał ale da się zasnąć na siedząco z otwartymi oczami! Doświadczyliście kiedyś takiego zjawiska? Ja miałam tą przyjemność. Na wykładzie z przedmiotu ,,Public Relations’’ mieliśmy przyjemność słuchać z pozoru bardzo interesującej kobiety. We wstępie kiedy opowiadała nam o sobie powiedziała, że pracowała w gazetach takich jak ,,,Polityka’’ czy ,,Wprost’’ była nawet redaktorką naczelną a do tego obcuje ze światem polityki i była doradcą byłego premiera. Mogłaby się wydawać, że niesamowicie ciekawa postać! W końcu ma takie zaplecze informacji, że bez wątpienia zdradzi nam coś czego dotychczas nie byliśmy świadomi. Niestety tu też spotkałam się z dużym rozczarowaniem.  Sposób jej mówienia był tak monotonny i przygnębiający, że nawet wtedy kiedy łapałam wątek jej wypowiedzi szybko go gubiłam i po chwili nie widziałam zupełnie o czym mówi.
Nigdy przedtem nie pomyślałam, że ludzie oprócz tego, że są dobrzy w tym co robią muszą jeszcze posiadać dar opowiadania o tym. Ta Pani niestety go nie posiadała. W połowie wykładu zaczęłam myśleć sobie o tym co mam zamiar zrobić jak wrócę do domu, później przypominałam sobie całkiem sympatycznie spędzony wieczór z mężem i nasze wieczorne rozmowy. Nagle do mojej głowy zaczęły nasuwać się kolejne obrazy nie związane z tamtymi myślami tworząc coś na kształt snu. Mimo, że patrzyłam przed siebie widziałam to co mam w  głowie. Pochłonęło mnie to na tyle , że wyłączyłam też zmysł słuchu. Nagle Pani, która prowadziła wykład zakaszlała w mikrofon a ja ‘’wybudziłam się’’ z tego stanu. Zdałam sobie sprawę, że mimo iż miałam otwarte oczy, spałam bo zupełnie nie wiedziałam o czym mówiła i na chwilkę poczułam się jak wtedy kiedy się budzimy i nie bardzo wiemy gdzie się znajdujemy.
Coś niesamowitego. Wykład tak nudny, że można zasnąć otwartymi oczami.
Mam jeszcze kilka takich wątków z ostatniego zjazdu ale myślę, że żeby Was nie zanudzić na raz to o tym w kolejnych wpisać. 
Teraz chce Wam przedstawić już tegoroczne baranki :)

Odnośnie baranków to chciałam nawiązując do ostatniego wpisu powiedzieć Wam, że jak dotąd nie zrobiam ich dużo ponieważ powstawały spontanicznie, z ciasta, które nie nadawało się do niczego innego. 
Jak wam już pisałam, czasem kiedy mąka okaże się nie odpowiednia i Np. nie chce się kleić stwierdzam, że jedyne na co się nadaje to na kręgosłupy do Baranków :)
W tym roku mam zamiar robić je tylko w takich sytuacjach bo zauważyłam, że jestem najbardziej zadowolona z tego co powstaje spontanicznie.

A tak w ogóle to chciałam Wam podziękować za wszystkie komentarze. Nie mogłam początkowo uwierzyć, że taki bardzo teoretyczny wpis zaciekawi tyle osób.
Cieszę się też, że w komentarzach wyrażaliście swoje opinie. To dla mnie bardzo ważne bo wiem, że uważnie czytaliście to co napisałam i odnosicie się do tego. 
Oczywiście rozumiem doskonale osoby, które nie są przekonane do mojego przepisu na masę solna. W końcu nie uważam siebie za żadną wyrocznię. Ja robię z takiego i jestem z niego zadowolona ale każdy może mieć swój własny sposób na zrobienie ciasta.
Ja mój jak już pisałam mam z bardzo starej książeczki, którą kiedyś podarowała mi Mama. Obecnie przez wszystkie przeprowadzki i remonty nie widzę jej już nigdzie w domu ale przepis doskonale pamiętam i uważam, że idealnie nadaję się do 90% prac z masy solnej.



Oprócz baranków niedawno powstała taka sobie aniołkowa dziewczynka :)

 
  Ostatnio jakoś misie mi się układają w palcach :)

A tak zupełnie z innej beczki to muszę się Wam pochwalić ostatnimi zakupami :)


Wiem, że już najwyższy czas na wysiewanie w domu różnych roślin więc zakupiłam nasiona i mam zamiar od przyszłego tygodnia wspólnie z Mamą zacząć działać. Chcemy w tym roku a przynajmniej na początku żywić się tylko ekologicznymi warzywami. Dziś zaczęłyśmy dzień od świeżo wyciśniętych soków i mam nadzieję, że uda nam się kontynuować te postanowienia :)

 Na dziś już kończę.
Pozdrawiam Was cieplutko :)
Oliwka

poniedziałek, 17 lutego 2014

Z czego robię masę solną?

Dziś chcę Wam przedstawić dwie różowe siostrzyczki. 
Niedawno pytałam Was jak Wam się podobała moja pierwsza różowa panienka z misiem i koszyczkiem róż a dziś pokazuję Wam wersję poprawioną.
Niestety w pierwszej wersji kilka detali (tak jak podejrzewałam) było nie tak jak trzeba więc ulepiłam drugą.

 A tu dwie siostrzyczki bliźniaczki razem :)

Ale nie o tym miał być wpis więc przechodzę do sedna i teraz trochę o materiałach.
Bardzo często (co mnie czasem zadziwia) dostaję od Was pytania odnośnie materiałów z jakich robię ciasto. 
Nie odpowiadałam jeszcze dość precyzyjnie na to w zakładce Pytania i Odpowiedzi ale oczywiście uzupełnie te braki.
Otóż kochani dla przypomnienia podaję Wam jeszcze raz mój przepis na masę solna:
2 szklanki mąki
1 szklanka soli
1 szklanka wody (niekoniecznie cała)
3 łyżki kleju do tapet
2 łyżki oleju
Przepis, z którego korzystam jest to przepis z bardzo starej książki o masie solnej, którą dostałam od mojej mamy.
Daje on efekt gładkiej masy, która z łatwością się klei i szybko nie wysycha podczas tworzenia.

i już przechodzę do objaśniania.
Mąka
Co do mąki, to jedyne co w tej chwili mogę podpowiedzieć w tej kwestii to to, że najlepsza do masy solnej jest mąka tortowa. Niestety na rynku jest bardzo dużo firm i typów i jak zdążyłam zauważyć mimo nazwy ''tortowa'' wszystkie bardzo się od siebie różnią. 
Czasem jest tak, że mimo dodania wody i kleju do tapet ciasto wcale się nie klei albo znowu jest jakieś chropowate i zauważyłam, że jest to wina mąki.
Do tej pory wypróbowałam juz mąkę tortową z 9 różnych firm i wiem, że jeszcze to jeszcze nie koniec tego co jest dostępne na rynku. 
Do niedawna myślałam, że problem tkwi w tym czy na mące jest napisany taki symbol ''typ 450''  ale okazuje się, że mąka z firmy A z tym symbolem jest zupełnie inna niż z firmy B, która też posiada ten symbol więc nie ma co się tym kierować. Powiem Wam, że nie był to łatwy proces testowanie tego wszystkiego gdyż czasem zdarzało się, że brałam się za jakieś już i tak zaległe zamówienie i robiłam ciasto z nowej mąki po czym okazywało się że nie nadaje się Np do dużych aniołów i jedyne co można z niego zrobić to korpusy do baranów. To totalnie wybijało mnie z rytmu i miałam zmarnowany dzień.
Ale po tych jak dotąd odbytych testach mogę powiedzieć Wam, że najlepsza jest mąka ,,Basia'' z biało Czerwoną etykietką z napisem ,,Najlepsza do wypieków''.
Zdaję sobie sprawę, że jeszcze nie sprawdziłam wszystkich firm ale to co udało mi się wypróbować a nie kłamię nie było tego mało ( w samym sklepie w którym robię zakupy są 4 rodzaje mąki tortowej).
 Także jeśli zauważyłyście, że Wasze ciasto jest jakieś mało klejące, ma brzydki kolor albo robią się na nim jakieś grudki i nie ma takiej gładkiej faktury to może być wina mąki. 
Mogłoby się wydawać, że to dosyć prozaiczna sprawa ale sprawdziłam to i mąka ma tu kluczowe znaczenie.
Sól
Okej przechodzimy do soli. Jeśli chodzi o ten produkt to chodzi tylko o to aby była to sól drobnoziarnista. Jeśli zaś mówimy o konkretnej firmie, nazwie etc to wydaję mi się, że nie ma to większego znaczenia.
Woda
Wodę do masy solnej dolewam niezbyt zimną i tez nie za ciepła. Taką letnią o temperaturze pokojowej oczywiście z kranu :) :) :D .
Klej do tapet
Tu również przeprowadziłam kilka testów i też od niego zależy jaką konsystencje ma ciasto. Kupowałam kilka rodzajów kleju do tapet. Droższe, tańsze ale ostatecznie jestem najbardziej przekonana do klei firmy ,,Metykol'' . Kluczowym argumentem tu jest jego niska cena gdyż opakowanie kosztuje 5zł a do tego jest bieluteńki i nie zmienia koloru masy.
W swojej historii z różnymi produktami kupowałam kleje, które kosztowały czasem 8,10,14,18 a nawet 21zł.  Niektóre z nich rzeczywiście były dobre bo ciasto miało dobrą konsystencję ale zmieniały kolor na lekko żółtawy albo taki szary. 
Kleje z  firmy ,,Metykol'' nie zmieniają koloru a do tego są bardzo tanie!
Uważam to za na prawdę ważną kwestię bo ostatnie miesiące dały mi możliwośc przekonania się, że klejenie aniołków wcale nie jest taką dochodową inwestycją i najczęściej dużo więcej się wkłada niż wyjmuje. Także jeśli na farbach, których niestety nie da się kupić taniej nie da się zaoszczędzić to przyjemnie wiedzieć, że kilka złotych zostanie jeśli kupimy tanio klej, który oprócz niskiej ceny będzie także dobrej jakości. 
(Przepraszam, że zdjęcie jest kiepskiej jakości i nie widać dobrze niektórych nazw ale pobierałam je ze stronki ponieważ jak kupuje klej to od razu przesypuje go sobie do słoika i nie mam teraz nawet jak zrobić fotki.) 
Do tej pory używałam pierwszych 3 od lewej ponieważ te były dostępne w pobliskim sklepie budowlanym ale niedawno zakupiłam także ten ,,MOCNY''  i myślę, że jest odpowiedniejszy do większych prac, które mają długo zachować trwałość. 
Jedynym minusem tej firmy jest to, że niestety jej kleje nie są dostępne wszędzie. Np. w dużych supermarketach typu OBI, Nomi czy Praktiker niestety się z nimi nie spotkałam za to jest tam mnóstwo dosyć drogich klejów ;/
Ja dla siebie kupuję w niewielkim sklepiku budowlanym i w takich miejscach radziłabym Wam go szukać.
Wiem, że wiele osób pisze w sieci, że do masy solnej niekoniecznie należy dodawać klej jeśli się je od razu piecze. Ja uważam, że jeżeli chcemy aby nasze prace były trwałe i nie kruszyły się to klej jest konieczny bez względu na to czy prace się piecze czy suszy.
Także jeśli mogę Wam coś sprawdzonego polecić to zdecydowanie klej Metykol i mąkę Basie, którą można dostać praktycznie wszędzie.
Olej
Na koniec jeszcze olej. Co do tego to wydaję mi się, że nie ma tu tez znaczenia czy jest to słonecznikowy, rzepakowy czy jakiś inny. Mogę Wam powiedzieć, że czasem jak nie miałam oleju to dodawałam rozpuszczone masło byle byłby jakiś tłuszcz. To sprawia, że prace są takie gładsze. Tylko nie można przesadzić z ilością bo wtedy ciasto się rwie i w ogóle się nie klei.
Myślę, że pomogłam trochę i rozwiałam wątpliwości.
Jeśli mielibyście jeszcze jakieś pytania to piszcie na oliwiaartdeko@gmail.com
Czekam też na Wasze opinie odnośnie różowych siostrzyczek :)

Pozdrawiam cieplutko
Oliwka :)